Cześć! Chyba niewiele osób przeczytało prolog, a szkoda. Mam nadzieję, że 1. rozdział będzie się cieszył większą popularnością... Zapraszam do czytania ~Earl Grey
~
Londyn
– miasto, w którym spełniają się marzenia, magiczny zakątek, w którym wszystko
jest możliwe. Londyn – miejsce, do którego ściągają ludzie z całego Świata, by
spróbować swojego szczęścia. Londyn – jedna z największych zbiorowości
nieumarłych na Ziemi.
Harold
zrobił łyka Blissky, spoglądając na miasto siedząc na czubku najwyżej położonej
kabiny London Eye. Jeden z przywilejów bycia wampirem – teleportacja.
Dawno nie był
w Londynie. Teraz obserwował rozświetloną milionami światełek stolicę i popijał
syntetyczną krew wymieszaną z whisky. Roman Draganesti był geniuszem – wynalazł
zamiennik zwykłej krwi, który przydawał się śmiertelnikom w szpitalach do
transfuzji, ale i dzięki niemu wampiry mogły zrezygnować z atakowania ludzi.
Harold wspominał te czasy z obrzydzeniem – gdy musiał uwodzić kobiety by żyć.
Na całe szczęście lata osiemdziesiąte były przełomem dla nieumarłych, właśnie
dzięki pierwszemu pomysłowi Draganestiego. A drugi? Kuchnia fusion: zwykła krew
syntetyczna mieszana była z piwem (nazwano ją Bleer), czekoladą (Chocolood),
szampanem (Bubbly Blood), francuskim winem Chardonnay (Blardonnay) oraz
wcześniej wspomnianą whisky, tworząc Blissky. Chłopak pociągnął kolejnego łyka
– to było to, czego mu akurat potrzeba.
Kiedy
opróżnił butelkę, zrzucił ją do Tamizy i nawet nie patrząc jak spada
teleportował się do mieszkania, które zajmowali z Zaynem. Było ono ulokowane w
suterenie jednej z kamienic nieopodal centrum – niewielkie, ale przytulne. Dla
zwykłego człowieka mogło sprawiać wrażenie normalnego mieszkania dwóch
studentów: tu jakieś ciuchy na podłodze, tu biurko zasłane jakimiś papierami…
Ale za zamkniętymi na cztery spusty drzwiami naprzeciw łazienki mieściło się
pomieszczenie z zamurowanymi oknami, dużą lodówką pełną krwi oraz dwoma
ciężkimi, dębowymi trumnami.
Wampirza
egzystencja nie jest łatwa. Cały dzień spędzasz, będąc martwym, a dopiero o
zachodzie słońca przechodzi cię dreszcz od stóp do głów, serce zaczyna ci bić a
krew krążyć w żyłach.
Styles
oparł się o kuchenny blat i włączył radio. Zayn przekonywał go, żeby zaczął
korzystać z komputera, ale dla niego telewizor (wielki i płaski) był już zbyt
nowatorski. W czasach, gdy on był młodym wampirem, zaczęło się rozwijać radio –
i tylko to mógł znieść.
-
Słuchacie BBC Radio1. Jest godzina
dwudziesta pierwsza, a więc zapraszamy na skrót z dzisiejszych wiadomości –
powiedział prezenter. – W londyńskim
Victoria Park odnaleziono znów dwa ciała z poderżniętymi gardłami.
Przypominamy, że to już piąty taki incydent tylko w tym miesiącu. Jedyne co
łączy te dwie osoby jest sposób zamordowania: upuszczenie niemal całej krwi z
organizmu. Sprawca nadal jest nieznany, lecz przypuszcza się, iż jest to
współczesny Kuba Rozpruwacz. – Harold wyłączył odbiornik, kiedy spiker
zaczął mówić o korkach na autostradzie M1. Znowu Malkontenci. Dlaczego nie
mogli się przekonać do syntetycznej krwi? I czemu w Londynie działają tak
jawnie? Chłopak wziął płaszcz i gwałtownie narzucając go na siebie wyszedł z
mieszkania.
Zayn
wyszedł już wcześniej, żeby rozejrzeć się po mieście w poszukiwaniu
Malkontentów. Nie miał nadziei na znalezienie od razu ich kryjówki, ale chciał
natrafić chociaż na jakiś ślad. Po tym, co Harold usłyszał w radiu mógł się
domyślić, że jego przyjaciel już jest na miejscu i bada tę sprawę. Udał się
więc czym prędzej do Victoria Park, by też się przyjrzeć sprawie. A poza tym
miał nadzieję na spotkanie Zayna.
Na
miejscu nie było zbyt dużo gapiów, stał tam tylko jeden policyjny samochód i
dwóch funkcjonariuszy opierających się o niego. Miejsce, w którym naleziono
ciała było zagrodzone taśmą, a gdy chłopak podszedł bliżej zauważył białe
kontury na bruku. Było to dziwne: dlaczego Malkontenci wywlekli ciała na środek
alejki? Oni zdecydowanie chcieli
zwrócić na siebie uwagę. Tylko czyją? Agencji MacKay? A może śmiertelników?
-
W co oni sobie pogrywają? – mruknął Harold i podszedł do policjantów. – Dobry
wieczór – przywitał się. Wyższy z mężczyzn, potężny brodacz zmierzył go
wzrokiem.
-
Synku, dobrze ci radzę, idź sobie, bo i tak ci nic nie powiemy.
-
Czyżby? – spytał, używając na człowieku wampirzej kontroli umysłu. – A może zmienił
pan zdanie?
-
A co chcesz wiedzieć? – zapytał ten. Jego partner spojrzał na niego z
niedowierzaniem, ale Harold również na niego wywarł wpływ.
-
Co dokładnie się stało.
-
Dwoje nastolatków spacerowało tędy i zauważyło ciała, chociaż przysięgali, że kilka
sekund wcześniej ich tu nie było, więc sprawca musiał je podłożyć bardzo
szybko. Oba, kobiety i mężczyzny były osuszone z krwi i miały poderżnięte
gardła. No i wiadomo, że zostały podłożone, bo w pobliżu nie było
jakiegokolwiek śladu krwi.
Harold
skinął głową. Podrzynanie gardeł było typową metodą Malkontentów na
zamaskowanie śladów kłów.
-
Czy coś jeszcze wiadomo?
-
To samo stało się w St. James’s Park, Hyde Park i kilku innych parkach. Ofiary
są różnej płci, wieku, rasy czy zatrudnienia, tak jakby sprawca zabijał nie dla
motywu, ale po prostu by zabijać.
-
Dziękuję – powiedział Harold i odszedł, wkładając ręce do kieszeni.
Zainteresowała go jedna z ostatnich informacji - wszystkie morderstwa
popełniono w parkach. Zwykle Malkontenci mordowali w ciemnych zaułkach i
sprawiali, że wyglądało to jak zwykła napaść z nożem, ci jednak byli inni.
Chłopak zanotował w myślach, żeby poprosić Zayna o znalezienie w tym całym
Internecie pełnej listy parków, w których zostały popełnione morderstwa. Jeśli
jeden park = jedna zbrodnia, będą mogli patrolować całą resztę, żeby znaleźć
wampiry, które to zrobiły.
-
Uważaj jak chodzisz! – usłyszał w tym samym momencie, jak poczuł że na kogoś
wpada.
-
Przepraszam bardzo – powiedział spoglądając przelotnie na szczupłego szatyna z
grzywką zaczesaną na bok i poszedł dalej. Tuż przy wyjściu z parku zauważył
Zayna rozmawiającego z jakąś kobietą.
-
Cześć – przywitał się.
-
O, Harold – zdziwił się Zayn. – Pamiętasz Helen? Należała do haremu Angusa.
-
Owszem. – Może i był staroświecki, ale nigdy nie twierdził, że idea posiadania
przez głowę klanu haremu była słuszna. Nie w ich kulturze… Dlatego bardzo się
ucieszył, gdy kilka lat wcześniej MacKay załatwił niegdyś podległym mu
wampirzycom własne mieszkania i wypłacał im miesięczny „zasiłek”, jeśli sobie
tego życzyły. Helen, na przykład, zrezygnowała z tego – zrobiła studia
wieczorowe i pisała artykuły do jednej z londyńskich gazet. Może i wyglądała na
niecałe trzydzieści lat, ale miała ich około trzystu.
-
Cześć Harry – przywitała się kobieta, a chłopak się skrzywił. – Nadal nie można
tak na ciebie mówić? – Pokręcił przecząco głową. – No dobra. Cześć Harold.
-
Witam. Spotkaliście się w jakimś konkretnym celu?
-
Zupełnym przypadkiem – odparła Helen, poprawiając swoją blond grzywkę. – Zayn
mówił, że zostaliście tu przysłani przez Angusa, na całe szczęście.
Harold
pokiwał głową. – Wybacz, że wam przeszkodzę, ale właśnie a propos tego muszę
porozmawiać z Zaynem.
Helen
westchnęła, ale pożegnała się i odeszła w swoim kierunku.
-
O co chodzi? – spytał Zayn.
-
Musimy wrócić do mieszkania Angusa i sprawdzisz mi w tym swoim internacie…
-
Internecie – poprawił go chłopak, na co ten machnął ręką.
-
…Gdzie zostały popełnione te morderstwa. Chodzi mi o parki.
Przyjaciel
przyglądał mu się przez chwilę, po czym skinął głową. Z kieszeni wyciągnął
telefon i zaczął pukać palcami po dotykowym ekranie.
-
Co ty robisz?
-
Szukam.
-
W telefonie?
-
Mam w nim Internet.
-
Serio? – zdziwił się Styles.
-
Tak. I właśnie znalazłem tę listę.
- To czytaj.
-
Regent’s Park, Kensington Gardens, Hyde Park, Greenwich Park, Burgess Park i
dzisiejsze w Victoria Park. – Malik skończył czytać i podniósł wzrok na przyjaciela.
– Samo śródmieście.
-
I to te większe parki – dodał Harold. – W każdym było popełnione jedno
morderstwo, tak?
-
Tak – przytaknął Zayn. – Musimy jeszcze na mapie znaleźć resztę parków na
południe od Tamizy, które będziemy mogli obserwować.
-
Jasne. Mam nadzieję, że znalezienie tych Malkontentów nie zajmie nam zbyt dużo
czasu.
Mulat
się skrzywił. – Może nam zająć o wiele więcej, niż nam się zdaje. Niby się
wystawiają, ale raczej nie po to, żeby ich znaleźć ale po to, żeby nam coś
pokazać. Tylko co?
-
A kto ich tam wie… - mruknął Harold, przeczesując palcami swoje brązowe loki. –
Na razie najlepiej działajmy tak, jak nam kazał Angus, a martwić się będziemy,
jak coś się stanie. Może tak być?
Zayn
przytaknął. – Może.
***
Clapham Common. Brockwell Park. Peckham Rye
Park. Tooting Bec Common. Ruskin Park. Hackney Marsh. Southwark Park. Battersea
Park.
Te
wszystkie parki musieli obejść Zayn i Harold, szukając w nich choć śladu
Malkontentów. Nic więc dziwnego, że gdy minął tydzień, oni dokładnie sprawdzili
dopiero trzy pierwsze. W Brockwell spotkali jednego bezdomnego nieumarłego,
który za trzy butelki Bleera powiedział im jedynie, że nikogo tam nie widział.
W niedzielę Harold postanowił, że
pójdzie do Holland Park i tam powęszy. Zayn, choć niechętnie, zgodził się pójść
razem z nim. Park ten oddalony był bardziej od centrum i dla niego było to
robienie znów kroku w tył oraz marnowanie czasu – w tym czasie mogli przecież
chodzić po innych parkach. Mimo to poszli oboje. Jak zwykle zabrali ze sobą
miecze schowane pod płaszczami, jako że odcięcie wampirowi głowy było jedynym
sposobem na całkowite jego unicestwienie.
O godzinie dziesiątej byli gotowi
do wyjścia. Nie tracąc czasu teleportowali się między drzewa, po czym mieli
zamiar wyjść spomiędzy nich. Zatrzymało ich jednak to, co usłyszeli nieopodal.
Wyglądając zza liści ujrzeli
stojących na ścieżce czterdziestoletniego mężczyznę o twarzy naznaczonej
bliznami i chłopaka, który mógł mieć około dwudziestu lat. Zwracali na siebie
uwagę, bo w parku nie było już nikogo innego, a oni rozmawiali ze sobą dość
głośno.
- Liam, głód cię zabije.
- Nie dbam o to – odparł chłopak.
– Albo on mnie zabije, albo słońce – powiedział, zakładając ręce na piersi. –
Wybieraj.
Mężczyzna zacisnął mocno szczęki.
– Weź mi tu nie pierdol. Nie popełnisz samobójstwa.
- Założymy się?
- Liam – warknął ostrzegawczo.
Nagle mężczyzna się wyprostował i
spojrzał przed siebie, a stojący naprzeciw niego chłopak się odwrócił. Harold i
Zayn spojrzeli tam gdzie oni i zobaczyli idącego chłopaka, z rękami w
kieszeniach i wzrokiem wbitym w ziemię. „Loczek” ze zdziwieniem stwierdził, że
to ten sam szatyn, na którego wpadł w Victoria Park. A jeszcze bardziej się
zdziwił, że go zapamiętał.
Chłopak przyspieszył kroku, chcąc
wyminąć stojących na środku ścieżki, ale starszy wampir złapał go za kark i
zatrzymał.
- Nie tak szybko.
Śmiertelnik spojrzał na niego
szeroko otwartymi z przerażenia oczami.
- Ja… Ja mam pieniądze, jeśli
chcesz – wyjąkał, sięgając do tylnej kieszeni spodni.
- Nie chcę twoich pieniędzy. –
Mężczyzna odwrócił go twarzą do Liama, zaciskając ręce mocno na jego ramionach.
– Młody, możesz się wykazać.
- Nie wypiję jego krwi – wycedził
Liam przez zęby, chociaż napięte mięśnie szyi i rąk były dobrze widoczne w
żółtym świetle latarni. Musiał się bardzo przed tym powstrzymywać.
- To już twoja druga noc na
głodzie. Jutro się możesz nie obudzić.
- I dobrze.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, ja
sam się posilę. Z twoją wstrzemięźliwością czy nie, chłoptaś i tak zginie. Tak
więc co masz do stracenia?
- Człowieczeństwo – warknął Liam.
Zayn spojrzał na Harolda.
- Przytrzymaj młodego, ja się
zajmę starym.
Chłopak kiwnął głową i bez
żadnego znaku oboje wyskoczyli spomiędzy drzew. Harold podbiegł do Liama i
stanął za nim. Przekładając ręce pod jego pachami, założył je za jego głową,
czyniąc go tym zupełnie bezbronnym. Jego przyjaciel za to jedną ręką złapał mężczyznę
za nadgarstki, a dzierżąc w drugiej miecz przyłożył jego ostrze mu do szyi.
- To ty zabiłeś te wszystkie
osoby? – zapytał ostro. Mężczyzna tylko się zaśmiał i zanim Zayn zdążył ciąć, ten
wyparował. – SZLAG! – ryknął chłopak.
Śmiertelnik był sparaliżowany ze
strachu i jedynie stał, trzęsąc się.
- Zabij mnie – zwrócił się Liam
do Zayna, chowającego miecz do pochwy. – Chcę umrzeć.
- Bo nie chcesz pić ludzkiej
krwi?
- Bo nie chcę być wampirem.
- W-wampirem? – jęknął szatyn. –
To jest jakiś teatr? Performance?
Trzej nieumarli go zignorowali.
- Wiesz, że będąc wampirem nie
musisz być zwierzęciem? Możesz pić syntetyczną krew produkowaną przez Romatech.
- Tą, co ją w szpitalach używają?
Zayn przytaknął. – Właśnie tą.
Nie musisz być bestią atakującą ludzi. Wnioskuję, że zostałeś przemieniony
przez Malkontentów, ale uwierz mi, oni są mniejszością w naszym świecie. Cała
reszta jest dobra i nie zabija śmiertelników. To co, przyłączysz się do nas? –
chłopak wyciągnął do niego rękę. Harold go puścił, a ten z wahaniem uścisnął
jego dłoń.
- Nie chcę być wampirem –
powtórzył cicho.
- My też nie chcieliśmy być –
powiedział Harold. – Ale do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić. A teraz… -
odwrócił się do śmiertelnika. – Kasowanie pamięci.
Podszedł dwa kroki do niego i
zamknął oczy. Sięgnął swoim umysłem do jego… I poczuł silną barierę. Naparł na
nią, ale nie ustąpiła.
- Zayn, pomóż mi.
Mimo, że przyjaciel do niego
dołączył, nie udało im się przełamać tej blokady.
- Silny psychiczne – powiedział
mulat. – To co robimy?
Śmiertelnik patrzył na nich jak
na wariatów, ale jednocześnie nie potrafił się ruszyć.
- Możemy go tak zostawić –
zaproponował Liam. – Stwierdzi, że spotkał jakiś uciekinierów z psychiatryka.
Spoglądając w te przerażone, błękitne
oczy człowieka Harold pokręcił głową. – Skoro ma tak silną barierę wokół
umysłu, po czasie zacznie zauważać jakieś rzeczy. Lepiej wprowadzić go w ten
świat prędzej niż później.
Po chwili namysłu Zayn skinął
głową. – Masz rację. Wróćmy do naszego mieszkania i tam wszystko wyjaśnimy.
Umiesz się teleportować? – zwrócił się do Liama. Ten popatrzył na niego
zdziwiony.
- Co umiem?
Zayn złapał śmiertelnika w pasie
oboma rękami, a Harold zrobił to samo z Liamem i rozpłynęli się w powietrzu.
Interesujący rozdział no i fabuła, która przypomina mi pewne książki które czytałam. Będę tu wpadała częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @weronika1993
Jack - przystojny, bystry, seksowny, budzący szereg sprzecznych emocji i przy tym niesamowicie pociągający. Catherine - przeciętna dziewczyna, która postanowiła zrealizować swoje marzenia, jednak, by to zrobić musiała uciec od przeszłości.
OdpowiedzUsuńHistoria o pożądaniu, przyjaźni i miłości. Miłości niepowtarzalnej, przepełnionej pasją, ale również cierpieniem, bo przecież “miłość to partia kart, w której wszyscy oszukują, mężczyźni - by wygrać, a kobiety - by nie przegrać".
Serdecznie zapraszam, www.drumming-songs.blogspot.com
hej czekam i czekam na rozdział a tu nic ;( szkoda, bo bardzo spodobał mi się 1 rozdział... jest taki inny i bardzo ciekawy! ;D MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZREZYGNOWAŁYŚCIE!
OdpowiedzUsuń