2 grudnia 2012

Rozdział I


Cześć! Chyba niewiele osób przeczytało prolog, a szkoda. Mam nadzieję, że 1. rozdział będzie się cieszył większą popularnością... Zapraszam do czytania ~Earl Grey
~
            Londyn – miasto, w którym spełniają się marzenia, magiczny zakątek, w którym wszystko jest możliwe. Londyn – miejsce, do którego ściągają ludzie z całego Świata, by spróbować swojego szczęścia. Londyn – jedna z największych zbiorowości nieumarłych na Ziemi.
            Harold zrobił łyka Blissky, spoglądając na miasto siedząc na czubku najwyżej położonej kabiny London Eye. Jeden z przywilejów bycia wampirem – teleportacja.
Dawno nie był w Londynie. Teraz obserwował rozświetloną milionami światełek stolicę i popijał syntetyczną krew wymieszaną z whisky. Roman Draganesti był geniuszem – wynalazł zamiennik zwykłej krwi, który przydawał się śmiertelnikom w szpitalach do transfuzji, ale i dzięki niemu wampiry mogły zrezygnować z atakowania ludzi. Harold wspominał te czasy z obrzydzeniem – gdy musiał uwodzić kobiety by żyć. Na całe szczęście lata osiemdziesiąte były przełomem dla nieumarłych, właśnie dzięki pierwszemu pomysłowi Draganestiego. A drugi? Kuchnia fusion: zwykła krew syntetyczna mieszana była z piwem (nazwano ją Bleer), czekoladą (Chocolood), szampanem (Bubbly Blood), francuskim winem Chardonnay (Blardonnay) oraz wcześniej wspomnianą whisky, tworząc Blissky. Chłopak pociągnął kolejnego łyka – to było to, czego mu akurat potrzeba.
Kiedy opróżnił butelkę, zrzucił ją do Tamizy i nawet nie patrząc jak spada teleportował się do mieszkania, które zajmowali z Zaynem. Było ono ulokowane w suterenie jednej z kamienic nieopodal centrum – niewielkie, ale przytulne. Dla zwykłego człowieka mogło sprawiać wrażenie normalnego mieszkania dwóch studentów: tu jakieś ciuchy na podłodze, tu biurko zasłane jakimiś papierami… Ale za zamkniętymi na cztery spusty drzwiami naprzeciw łazienki mieściło się pomieszczenie z zamurowanymi oknami, dużą lodówką pełną krwi oraz dwoma ciężkimi, dębowymi trumnami.
Wampirza egzystencja nie jest łatwa. Cały dzień spędzasz, będąc martwym, a dopiero o zachodzie słońca przechodzi cię dreszcz od stóp do głów, serce zaczyna ci bić a krew krążyć w żyłach.
Styles oparł się o kuchenny blat i włączył radio. Zayn przekonywał go, żeby zaczął korzystać z komputera, ale dla niego telewizor (wielki i płaski) był już zbyt nowatorski. W czasach, gdy on był młodym wampirem, zaczęło się rozwijać radio – i tylko to mógł znieść.
- Słuchacie BBC Radio1. Jest godzina dwudziesta pierwsza, a więc zapraszamy na skrót z dzisiejszych wiadomości – powiedział prezenter. – W londyńskim Victoria Park odnaleziono znów dwa ciała z poderżniętymi gardłami. Przypominamy, że to już piąty taki incydent tylko w tym miesiącu. Jedyne co łączy te dwie osoby jest sposób zamordowania: upuszczenie niemal całej krwi z organizmu. Sprawca nadal jest nieznany, lecz przypuszcza się, iż jest to współczesny Kuba Rozpruwacz. – Harold wyłączył odbiornik, kiedy spiker zaczął mówić o korkach na autostradzie M1. Znowu Malkontenci. Dlaczego nie mogli się przekonać do syntetycznej krwi? I czemu w Londynie działają tak jawnie? Chłopak wziął płaszcz i gwałtownie narzucając go na siebie wyszedł z mieszkania.
Zayn wyszedł już wcześniej, żeby rozejrzeć się po mieście w poszukiwaniu Malkontentów. Nie miał nadziei na znalezienie od razu ich kryjówki, ale chciał natrafić chociaż na jakiś ślad. Po tym, co Harold usłyszał w radiu mógł się domyślić, że jego przyjaciel już jest na miejscu i bada tę sprawę. Udał się więc czym prędzej do Victoria Park, by też się przyjrzeć sprawie. A poza tym miał nadzieję na spotkanie Zayna.
Na miejscu nie było zbyt dużo gapiów, stał tam tylko jeden policyjny samochód i dwóch funkcjonariuszy opierających się o niego. Miejsce, w którym naleziono ciała było zagrodzone taśmą, a gdy chłopak podszedł bliżej zauważył białe kontury na bruku. Było to dziwne: dlaczego Malkontenci wywlekli ciała na środek alejki? Oni zdecydowanie chcieli zwrócić na siebie uwagę. Tylko czyją? Agencji MacKay? A może śmiertelników?
- W co oni sobie pogrywają? – mruknął Harold i podszedł do policjantów. – Dobry wieczór – przywitał się. Wyższy z mężczyzn, potężny brodacz zmierzył go wzrokiem.
- Synku, dobrze ci radzę, idź sobie, bo i tak ci nic nie powiemy.
- Czyżby? – spytał, używając na człowieku wampirzej kontroli umysłu. – A może zmienił pan zdanie?
- A co chcesz wiedzieć? – zapytał ten. Jego partner spojrzał na niego z niedowierzaniem, ale Harold również na niego wywarł wpływ.
- Co dokładnie się stało.
- Dwoje nastolatków spacerowało tędy i zauważyło ciała, chociaż przysięgali, że kilka sekund wcześniej ich tu nie było, więc sprawca musiał je podłożyć bardzo szybko. Oba, kobiety i mężczyzny były osuszone z krwi i miały poderżnięte gardła. No i wiadomo, że zostały podłożone, bo w pobliżu nie było jakiegokolwiek śladu krwi.
Harold skinął głową. Podrzynanie gardeł było typową metodą Malkontentów na zamaskowanie śladów kłów.
- Czy coś jeszcze wiadomo?
- To samo stało się w St. James’s Park, Hyde Park i kilku innych parkach. Ofiary są różnej płci, wieku, rasy czy zatrudnienia, tak jakby sprawca zabijał nie dla motywu, ale po prostu by zabijać.
- Dziękuję – powiedział Harold i odszedł, wkładając ręce do kieszeni. Zainteresowała go jedna z ostatnich informacji - wszystkie morderstwa popełniono w parkach. Zwykle Malkontenci mordowali w ciemnych zaułkach i sprawiali, że wyglądało to jak zwykła napaść z nożem, ci jednak byli inni. Chłopak zanotował w myślach, żeby poprosić Zayna o znalezienie w tym całym Internecie pełnej listy parków, w których zostały popełnione morderstwa. Jeśli jeden park = jedna zbrodnia, będą mogli patrolować całą resztę, żeby znaleźć wampiry, które to zrobiły.
- Uważaj jak chodzisz! – usłyszał w tym samym momencie, jak poczuł że na kogoś wpada.
- Przepraszam bardzo – powiedział spoglądając przelotnie na szczupłego szatyna z grzywką zaczesaną na bok i poszedł dalej. Tuż przy wyjściu z parku zauważył Zayna rozmawiającego z jakąś kobietą.
- Cześć – przywitał się.
- O, Harold – zdziwił się Zayn. – Pamiętasz Helen? Należała do haremu Angusa.
- Owszem. – Może i był staroświecki, ale nigdy nie twierdził, że idea posiadania przez głowę klanu haremu była słuszna. Nie w ich kulturze… Dlatego bardzo się ucieszył, gdy kilka lat wcześniej MacKay załatwił niegdyś podległym mu wampirzycom własne mieszkania i wypłacał im miesięczny „zasiłek”, jeśli sobie tego życzyły. Helen, na przykład, zrezygnowała z tego – zrobiła studia wieczorowe i pisała artykuły do jednej z londyńskich gazet. Może i wyglądała na niecałe trzydzieści lat, ale miała ich około trzystu.
- Cześć Harry – przywitała się kobieta, a chłopak się skrzywił. – Nadal nie można tak na ciebie mówić? – Pokręcił przecząco głową. – No dobra. Cześć Harold.
- Witam. Spotkaliście się w jakimś konkretnym celu?
- Zupełnym przypadkiem – odparła Helen, poprawiając swoją blond grzywkę. – Zayn mówił, że zostaliście tu przysłani przez Angusa, na całe szczęście.
Harold pokiwał głową. – Wybacz, że wam przeszkodzę, ale właśnie a propos tego muszę porozmawiać z Zaynem.
Helen westchnęła, ale pożegnała się i odeszła w swoim kierunku.
- O co chodzi? – spytał Zayn.
- Musimy wrócić do mieszkania Angusa i sprawdzisz mi w tym swoim internacie…
- Internecie – poprawił go chłopak, na co ten machnął ręką.
- …Gdzie zostały popełnione te morderstwa. Chodzi mi o parki.
Przyjaciel przyglądał mu się przez chwilę, po czym skinął głową. Z kieszeni wyciągnął telefon i zaczął pukać palcami po dotykowym ekranie.
- Co ty robisz?
- Szukam.
- W telefonie?
- Mam w nim Internet.
- Serio? – zdziwił się Styles.
- Tak. I właśnie znalazłem tę listę.
- To czytaj.
- Regent’s Park, Kensington Gardens, Hyde Park, Greenwich Park, Burgess Park i dzisiejsze w Victoria Park. – Malik skończył czytać i podniósł wzrok na przyjaciela. – Samo śródmieście.
- I to te większe parki – dodał Harold. – W każdym było popełnione jedno morderstwo, tak?
- Tak – przytaknął Zayn. – Musimy jeszcze na mapie znaleźć resztę parków na południe od Tamizy, które będziemy mogli obserwować.
- Jasne. Mam nadzieję, że znalezienie tych Malkontentów nie zajmie nam zbyt dużo czasu.
Mulat się skrzywił. – Może nam zająć o wiele więcej, niż nam się zdaje. Niby się wystawiają, ale raczej nie po to, żeby ich znaleźć ale po to, żeby nam coś pokazać. Tylko co?
- A kto ich tam wie… - mruknął Harold, przeczesując palcami swoje brązowe loki. – Na razie najlepiej działajmy tak, jak nam kazał Angus, a martwić się będziemy, jak coś się stanie. Może tak być?
Zayn przytaknął. – Może.
***
               Clapham Common. Brockwell Park. Peckham Rye Park. Tooting Bec Common. Ruskin Park. Hackney Marsh. Southwark Park. Battersea Park.
               Te wszystkie parki musieli obejść Zayn i Harold, szukając w nich choć śladu Malkontentów. Nic więc dziwnego, że gdy minął tydzień, oni dokładnie sprawdzili dopiero trzy pierwsze. W Brockwell spotkali jednego bezdomnego nieumarłego, który za trzy butelki Bleera powiedział im jedynie, że nikogo tam nie widział.
               W niedzielę Harold postanowił, że pójdzie do Holland Park i tam powęszy. Zayn, choć niechętnie, zgodził się pójść razem z nim. Park ten oddalony był bardziej od centrum i dla niego było to robienie znów kroku w tył oraz marnowanie czasu – w tym czasie mogli przecież chodzić po innych parkach. Mimo to poszli oboje. Jak zwykle zabrali ze sobą miecze schowane pod płaszczami, jako że odcięcie wampirowi głowy było jedynym sposobem na całkowite jego unicestwienie.
               O godzinie dziesiątej byli gotowi do wyjścia. Nie tracąc czasu teleportowali się między drzewa, po czym mieli zamiar wyjść spomiędzy nich. Zatrzymało ich jednak to, co usłyszeli nieopodal.
               Wyglądając zza liści ujrzeli stojących na ścieżce czterdziestoletniego mężczyznę o twarzy naznaczonej bliznami i chłopaka, który mógł mieć około dwudziestu lat. Zwracali na siebie uwagę, bo w parku nie było już nikogo innego, a oni rozmawiali ze sobą dość głośno.
               - Liam, głód cię zabije.
               - Nie dbam o to – odparł chłopak. – Albo on mnie zabije, albo słońce – powiedział, zakładając ręce na piersi. – Wybieraj.
               Mężczyzna zacisnął mocno szczęki. – Weź mi tu nie pierdol. Nie popełnisz samobójstwa.
               - Założymy się?
               - Liam – warknął ostrzegawczo.
               Nagle mężczyzna się wyprostował i spojrzał przed siebie, a stojący naprzeciw niego chłopak się odwrócił. Harold i Zayn spojrzeli tam gdzie oni i zobaczyli idącego chłopaka, z rękami w kieszeniach i wzrokiem wbitym w ziemię. „Loczek” ze zdziwieniem stwierdził, że to ten sam szatyn, na którego wpadł w Victoria Park. A jeszcze bardziej się zdziwił, że go zapamiętał.
               Chłopak przyspieszył kroku, chcąc wyminąć stojących na środku ścieżki, ale starszy wampir złapał go za kark i zatrzymał.
               - Nie tak szybko.
               Śmiertelnik spojrzał na niego szeroko otwartymi z przerażenia oczami.
               - Ja… Ja mam pieniądze, jeśli chcesz – wyjąkał, sięgając do tylnej kieszeni spodni.
               - Nie chcę twoich pieniędzy. – Mężczyzna odwrócił go twarzą do Liama, zaciskając ręce mocno na jego ramionach. – Młody, możesz się wykazać.
               - Nie wypiję jego krwi – wycedził Liam przez zęby, chociaż napięte mięśnie szyi i rąk były dobrze widoczne w żółtym świetle latarni. Musiał się bardzo przed tym powstrzymywać.
               - To już twoja druga noc na głodzie. Jutro się możesz nie obudzić.
               - I dobrze.
               - Jeśli ty tego nie zrobisz, ja sam się posilę. Z twoją wstrzemięźliwością czy nie, chłoptaś i tak zginie. Tak więc co masz do stracenia?
               - Człowieczeństwo – warknął Liam. Zayn spojrzał na Harolda.
               - Przytrzymaj młodego, ja się zajmę starym.
               Chłopak kiwnął głową i bez żadnego znaku oboje wyskoczyli spomiędzy drzew. Harold podbiegł do Liama i stanął za nim. Przekładając ręce pod jego pachami, założył je za jego głową, czyniąc go tym zupełnie bezbronnym. Jego przyjaciel za to jedną ręką złapał mężczyznę za nadgarstki, a dzierżąc w drugiej miecz przyłożył jego ostrze mu do szyi.
               - To ty zabiłeś te wszystkie osoby? – zapytał ostro. Mężczyzna tylko się zaśmiał i zanim Zayn zdążył ciąć, ten wyparował. – SZLAG! – ryknął chłopak.
               Śmiertelnik był sparaliżowany ze strachu i jedynie stał, trzęsąc się.
               - Zabij mnie – zwrócił się Liam do Zayna, chowającego miecz do pochwy. – Chcę umrzeć.
               - Bo nie chcesz pić ludzkiej krwi?
               - Bo nie chcę być wampirem.
               - W-wampirem? – jęknął szatyn. – To jest jakiś teatr? Performance?
               Trzej nieumarli go zignorowali.
               - Wiesz, że będąc wampirem nie musisz być zwierzęciem? Możesz pić syntetyczną krew produkowaną przez Romatech.
               - Tą, co ją w szpitalach używają?
               Zayn przytaknął. – Właśnie tą. Nie musisz być bestią atakującą ludzi. Wnioskuję, że zostałeś przemieniony przez Malkontentów, ale uwierz mi, oni są mniejszością w naszym świecie. Cała reszta jest dobra i nie zabija śmiertelników. To co, przyłączysz się do nas? – chłopak wyciągnął do niego rękę. Harold go puścił, a ten z wahaniem uścisnął jego dłoń.
               - Nie chcę być wampirem – powtórzył cicho.
               - My też nie chcieliśmy być – powiedział Harold. – Ale do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić. A teraz… - odwrócił się do śmiertelnika. – Kasowanie pamięci.
               Podszedł dwa kroki do niego i zamknął oczy. Sięgnął swoim umysłem do jego… I poczuł silną barierę. Naparł na nią, ale nie ustąpiła.
               - Zayn, pomóż mi.
               Mimo, że przyjaciel do niego dołączył, nie udało im się przełamać tej blokady.
               - Silny psychiczne – powiedział mulat. – To co robimy?
               Śmiertelnik patrzył na nich jak na wariatów, ale jednocześnie nie potrafił się ruszyć.
               - Możemy go tak zostawić – zaproponował Liam. – Stwierdzi, że spotkał jakiś uciekinierów z psychiatryka.
               Spoglądając w te przerażone, błękitne oczy człowieka Harold pokręcił głową. – Skoro ma tak silną barierę wokół umysłu, po czasie zacznie zauważać jakieś rzeczy. Lepiej wprowadzić go w ten świat prędzej niż później.
               Po chwili namysłu Zayn skinął głową. – Masz rację. Wróćmy do naszego mieszkania i tam wszystko wyjaśnimy. Umiesz się teleportować? – zwrócił się do Liama. Ten popatrzył na niego zdziwiony.
               - Co umiem?
               Zayn złapał śmiertelnika w pasie oboma rękami, a Harold zrobił to samo z Liamem i rozpłynęli się w powietrzu.

3 komentarze:

  1. Interesujący rozdział no i fabuła, która przypomina mi pewne książki które czytałam. Będę tu wpadała częściej :)
    Pozdrawiam @weronika1993

    OdpowiedzUsuń
  2. Jack - przystojny, bystry, seksowny, budzący szereg sprzecznych emocji i przy tym niesamowicie pociągający. Catherine - przeciętna dziewczyna, która postanowiła zrealizować swoje marzenia, jednak, by to zrobić musiała uciec od przeszłości.
    Historia o pożądaniu, przyjaźni i miłości. Miłości niepowtarzalnej, przepełnionej pasją, ale również cierpieniem, bo przecież “miłość to partia kart, w której wszyscy oszukują, mężczyźni - by wygrać, a kobiety - by nie przegrać".

    Serdecznie zapraszam, www.drumming-songs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. hej czekam i czekam na rozdział a tu nic ;( szkoda, bo bardzo spodobał mi się 1 rozdział... jest taki inny i bardzo ciekawy! ;D MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE ZREZYGNOWAŁYŚCIE!

    OdpowiedzUsuń